Cały ten cykl miał być „tym jednym”. Euforia, zmieniające życie zyski, dzikie wzrosty… a zamiast tego dostaliśmy najbardziej przeciętny, rozczarowujący Q4 w ostatniej pamięci. Wykresy są do niczego. Nastroje są do niczego. Możliwości? Również do niczego. Ale jakoś… wciąż tu jesteśmy. Detaliści dostali okruchy, instytucje zebrały wszystkie prawdziwe pieniądze, a każdy wzrost wydawał się umierać, zanim się na dobre zaczął. Jeśli cykl miał być do niczego, to lepiej go zaakceptować. To jest moneta, dzięki której wszyscy wracamy.